Już sam początek zapowiadał się nieźle, jeszcze nigdy w trakcie naszego podróżowania nie spędziliśmy tyle czasu w samolocie / autobusie / pociagu z Alicja żeby dotrzeć do punktu startowego wycieczki. Na początku 4h do Warszawy później 2h do Frankfurtu, 17h do Santiago de Chile przy okazji mięliśmy miedzy lądowanie w Buenos Aires,
|
| Droga do San Pedro |
po czym 3h w samolocie do Antofogasty i na końcu 5h w autobusie do San Pedro de Atacama. Szczęście ,że było co oglądać za oknem. Chociaż cześć naszej ekipy uważała ze droga jest trochę monotonna.
|
| San Pedro |
Czyli jak nie liczyć 31h podróży oczywiście opuszczam czasy oczekiwań :> Alicja zachowała się bardzo dzielnie i nawet 17h lot do Santiago odbył się bez większych krzyków. Pierwszym punktem wycieczki było Altiplano czyli płaskowyż na granicy z Boliwią. Punktem wypadowym było dla nas San Pedro.
|
| Wulkan na Altiplano |
Samo miasto nie należy do wybitnych atrakcji regionu tak wiec pospiesznie po przyjeździe zorganizowaliśmy wycieczkę na pobliskie górki z ładnym widokiem na wulkany a później
|
| Salar na Atacamie |
na pobliski salar (słone jezioro). Po godzinnej jeździe po lokalnych wertepach dotarliśmy do salara. Na początku dotarliśmy do dziwnie wyglądającej słonej pustyni,
|
| Salar temperaura wody 20C |
a później ujrzeliśmy przezroczyste jeziorko, tak słone ,że sól krystalizowała się na brzegach
|
| Sól krzstalizująca się na dnie salara |
woda w lagunie była przejrzysta na kilkanaście metrów.
|
| Flamingi w locie |
a na dodatek przy jednym z jeziorek zobaczyliśmy "pasące" się flamingi które na nas widok wzbiły się w powietrze
|
| Tak wzglądają rece po oparciu się o dno laguny |
Oczywiście ja i Alicja nie odmówiliśmy sobie kąpieli w takim jeziorku. Woda umiarkowanie ciepła ale tak słona ,ze bez problemów pływając można czytać książkę - tak wypierała. Niestety wyjście na brzeg było nieco bolesne, ostre kryształki soli cięły skóre rąk jak zyletki.
|
| Wynajęty przez nas pickup |
Po obejrzeniu wszystkich atrakcji zapakowaliśmy się do wynajetętego samochodu.
|
| Zachód słońca na pustyni Atacama |
Do San Pedro wracaliśmy w promieniach zachodzącego słońca.
|
| Trekking w kanionie wiodącym do basenów geotermalnych |
Wieczorem zapisaliśmy się na wycieczkę , parogodzinny trekking w okolicach naturalnych term. Niezbyt długi , żeby Alicja się nie zanudziła.
|
| Mało kto wie ale kaktusy mają drewniany pień | | Geotermalne baseniki |
W ciągu całej wycieczki wędrowaliśmy wzdłuż kanionu na brzegach którego rosły fantastycznych rozmiarów kaktusy. Po paru godzinach marszu dotarliśmy do term - coś niesamowitego. Na około góry, wysokość 3000mnpm, temperatura powietrza 15C a my pływamy w wodzie która ma 30C !!! Wydaje się to niemożliwe jackuzii w górach - niemożliwe ale realne. Niewątpliwie była to te duża atrakcja dla malej Alicji, tego dnia chyba się tego nie spodziewała.
|
| El Tiatio o 7 nad ranem |
W kolejny dzień postanowiliśmy wybrać się na całodniowa wycieczkę do gejzerów ElTiatio. Mięliśmy trochę obaw jak to będzie z Alicja, ponieważ po pierwsze wjeżdżaliśmy samochodem na wysokość 4300mnpm co mogło spowodować pojawienie się choroby wysokościowej a po drugie wyjazd był o 4 rano, chyba nie trzeba mówić ze Alicja śpi o tej godzinie głębokim snem.
W celu minimalizacji naszego i Alicji stresu, w poprzednie dni wybraliśmy się na wycieczkę na 3000mnpm a dodatkowo 3 dni spędziliśmy na wysokości 2500mnpm (na takiej wysokości jest San Pedro). Postanowiliśmy również ,ze nie będziemy budzili Alicji a weźmiemy ja śpiąca w śpiworze, i tak zrobiliśmy. Pomimo strasznie nierównej drogi i porannego zimna (i tu dodam,że jak wjechaliśmy na Altiplano właśnie padał śnieg), Alicja obudziła się koło 6ej. O siódmej dojechaliśmy na miejsce.
|
| Jeden z wielu gejzerów |
Słońca nie było tak wiec spektakularnych widoków również nie było (właściwie na początku mało co było widać) ale cale szczęście gejzery było widoczne. Zimno powodowało ,ze ciepła woda i para tworzyła ładne pióropusze.
|
| Alicja przygląda się bulgoczącemu gejzerowi |
Gdy wszyscy podziwiali kolejne gejzery pan kierowca przygotowywał śniadanie miedzy innymi były jajka na twardo a la gejzer (czyli gotowane w gejzerze). Po śniadanka jazda do kolejnej atrakcji oczywiście z przerwami na zrobienie fotek.
|
| Droga do Caspany z gejzerów El Tiatio |
Samochód łyknął następne kilometry na dzikich drogach Altiplano
|
| Wioska Caspana |
po 2h jeździe znaleźliśmy się w indiańskiej wiosce Caspana.. Oj szkoda ,ze nie miąłem teleobiektywu, wśród chat zbudowanych z kamieni przemykały pani rodem z cepelii (oczywiście Chilijskiej). Alicji również się tu podobało bynajmniej nie zachwyciły je okoliczne krajobrazy ale pasący się tu osiołek i lamy.
|
| Jezioro Inca Coya |
Następne dziesiąt kilometrów i zwiedzamy pozostałości z inkaskich fortów i oglądamy zagadkowe otoczone pustynią jezioro Inca Coya.
|
| Kościółek w Chiu Chiu |
Ostatnią atrakcją wycieczki było zwiedzenie typowego kolonialnego kościoła podobno najstarszego w Chile.
|
| Laguna Chaxa |
Następnego dnia odwiedzam (tym razem samotnie) rezerwat Chaxa z piękna laguną.
|
| Pozostałości po stacji benzynowej koło Socaire |
a w drodze powrotnej mijamy pozostałości po stacji benzynowej...
|
<< Start < Poprzednia 1 2 3 Następna > Ostatnia >> |